Zostałem zaproszony (razem z Kasią i Jakubem) na piknik do znajomych w Borzętach. Kiedy przyjechaliśmy właśnie kończył się deszcz i przez to dobrą chwilę zajęła nam zabawa z rozpalaniem ogniska. Były kiełbaski, kaszanka, strzelanie z łuku i ciekawe dyskusje. Jednak to poranek, a w zasadzie śniadanie w uroczych okolicznościach przyrody było najlepsze :)
Swoją drogą – nigdy w życiu nie widziałem tylu komarów! Tam była istna plaga i nie pomagały ani spreje, ani palące się specjalne spiralki.